Uśmiechnij się!
– Mamo, nasz nowy nauczyciel to pobożny człowiek.
– Tak?
– Gdy przeczytałem zadanie, powiedział: Mój Boże!
– Babciu, czy Bóg stworzył także lwa?
– Oczywiście.
– A nie bał się?
Michał przegląda nekrologi w gazecie.
– Wujku, zobacz, tu wymarła cała żeńska połowa rodziny!
– Jak to?
– Czytaj: odeszła nasza ukochana matka, żona, babcia, siostra, ciocia, szwagierka.
– Nie powtarzaj tego brzydkiego słowa, a kupię ci loda.
– Dobrze.
Po chwili:
– Ale ciociu, ja znam jeszcze słowo za dwa lody.
W kościele dziadek po raz pierwszy zachęca małego Mateuszka do modlitwy. Przyzwyczajony dotąd do pacierza wieczornego i porannego, oponuje:
– Ale ja przecież nie jestem w piżamce!
– Jak mogłeś! Gdy byłem już tak duży jak ty, nigdy nie kłamałem.
– A kiedy dziadziu zaczął?
Tuż przed omówieniem religijno-moralnych wniosków z przypowieści o pannach mądrych i głupich (w nowym przekładzie awansowały na roztropne i nierozsądne) mała Agnieszka podnosi palce i dopuszczona do głosu stawia pytanie:
– A która z tych mądrych dostała narzeczonego?
– Mahometanin może pojąć kilka żon i to się zwie poligamia. Chrześcijanin może mieć tylko jedną żonę i to się nazywa mono…
– No, kto dokończy?
– Monotonia, proszę księdza!
– U kogo z was odmawia się w domu modlitwę przed jedzeniem?
– U nas, ale tylko wtedy, kiedy tata nazbiera grzybów.
– A kto cię stworzył, Joasiu?
– Pan Bóg. Ale jako całkiem małe dziecko.
Potem już sama wyrosłam.
– Babciu, czy Pan Bóg jest chory?
– Co?
– Bo w gazecie napisano, że wezwał do siebie doktora Kowalskiego.
– Mamo, czy to prawda, że człowiek po śmierci w proch się obróci?
– Tak, Elżbietko.
– To u mnie pod łóżkiem ktoś umarł.
Hania do nie grzeszącej urodą cioci:
– Czy ciocię też Bóg stworzył?
– Oczywiście!
– Tak jak mnie?
– Tak.
Dziewczynka patrzy do lustra i mówi do siebie:
– Teraz Pan Bóg pracuje lepiej.
– O czym więc mówił dziś ksiądz na kazaniu? – O grzechu, mamo.
– A co mówił?
– Był przeciw.
– I kto cię nauczył tych brzydkich słów! – woła mama.
– Św. Mikołaj, gdy potknął się o krzesło i upadł.
– Mamo, czemu na ślubnym zdjęciu jesteś w białym welonie?
– Biały kolor to znak radości, Małgosiu.
– A czemu tata jest tu ubrany na czarno?
– Sądzę, że pamiętaliście szczególnie w tym tygodniu o spełnianiu dobrych uczynków, bez których…
– Tak, proszę księdza. Gdy Maciek siadał, chłopcy podłożyli mu na krześle pinezkę, więc w ostatniej chwili ja ten stołek odsunąłem.
– Razem z kolegą spełniliśmy dobry uczynek, aleśmy się przy tym namęczyli.
– Tak?
– Bo przeprowadzaliśmy staruszkę przez ulicę, a ta pani bardzo nam się opierała.
– Odwiedziłam babcię i pomagałam jej przez kilka godzin.
– Cieszyła się?
– Tak, kiedy wychodziłam.
– Może przynajmniej wasze postanowienia są lepsze niż wasze uczynki?
– Ja postanowiłam w Wielkim Poście nie dawać psu kiełbasy.
– Dobrym uczynkiem bywa także modlitwa. Masz może taką, którą lubisz szczególnie?
– Tak, modlitwę przed jedzeniem.
– A ja poszczułem psem pana, który spieszył się na pociąg.
– I to ma być dobry uczynek?
– Tak, bo dzięki temu zdążył.